Oglądając zdjęcie w pierwszym poście moglibyście sobie pomyśleć "o zwykła flaszka", ale tak naprawdę jest ona dla mnie bardzo wyjątkowa. Około 30. letnią historię związaną ze swoim "zbieractwem" pamiątek z Marienwerder zawdzięczam właśnie tzw. zielonej, smukłej "GEBRUDERCE" :-).
Wyszczerbione denko, pęknięta porcelanka, dorabiane druciane zapięcie, hmmm... To były pierwsze początki mojej ekscytacji starych pozostałości przedwojennego Kwidzyna...
Czasami ogarnia mnie pragnienie przenieść się w tamte czasy, żyć między tymi ludźmi, spacerować już nieistniejącymi uliczkami Starego Miasta. Poczuć klimat, który w tamtych czasach był zwykłą codziennością...
Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująco :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Panie Lukaszu! Ci ludzie z tamtej,kwidzyńskiej rzeczywistości,tak jak my -myśleli,że otaczająca ich codzienność jest trwała i niezmienna.
OdpowiedzUsuń